Mijały tygodnie, a ja i Justin zacieśnialiśmy naszą więź. Po pewnym czasie w liceum, byliśmy traktowani już jako "oficjalną" parę. Madison została moją przyjaciółką, była przy mnie zawsze, obojętnie co by się działo. Dałabym wszystko, byleby tylko uchronić mój mały świat pełen szczęścia. Czuję się niesamowicie...znalazłam w swoim życiu sens. Justin był moją pierwszą i jedyną miłością. Myślę, że to koniec moich "nastoletnich" zmartwień...
Ostatnie wspomnienie wydarzyło się w naszym liceum. Jechałam właśnie tramwajem przez centrum miasta, szczęśliwa jak nigdy, ponieważ jutro był 22 kwietnia...czyli moje 20 urodziny. Oczywiście Justin i Madison dobrze o tym wiedzieli...Prezent, który dostałam już dziś, nie wzbudził moich pozytywnych emocji.
Wysiadłam dosłownie przed szkołą, nadal usmiechając się od ucha do ucha. W drodze do drzwi wejściowych kilka osób krzyczało do mnie słowa powitania. Odpowiadałam tylko zwykłe "cześć", skupiona na zupełnie innej rzeczy. Doszłam powolny krokiem do swojej szafki, numer 333. Dziwna liczba mi się trafiła... Schowałam plecak, wyjmując zeszyt na pierwszą lekcję. Poczułam silne dłonie łapiące mnie w talii, jak co dzień. Odwróciłam się do Justina, składając na jego usta delikatny pocałunek. Chłopak uśmiechnął się do mnie, po czym złapał za dłoń i zawędrował do sali matematycznej. Przed drzwiami czekała już zniesmaczona Madison. Dziwne...przecież uwielbia matematykę...
- Mad...coś się stało?
- A...a nic, nic, źle mi sie spało po prostu... - widać było, że wyrwałam ją z głębokich przemyśleń. Mimo, że wiedziałam, że definitywnie coś jest nie tak, wolałam to zostawić na później. Moja przyjaciółka spojrzała ukradkiem na Justina ze strachem w oczach...nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Kiedy dzwonek oznajmij koniec lekcji Justin i Madison jako pierwsi wyszli z klasy, zostawiając mnie na lodzie. Wybiegłąm z klasy mając zamiar ich szpiegować, myśląc że te wszystkie zagadki, mają związek z moimi urodzinami. Nie zaszłam za daleko, gdy ich przyciszone głosy dobiegły mnie zza rogu.
- Justin, ona wraca rozumiesz...wraca...
- Nie...kłamiesz, Madison, to nie jest możliwe...
- Dzwoniła do mnie wczoraj i powiedziała, że chce kontynuować naukę w West High...Justin jeśli ona się dowie...
- Nie dowie się, załatwię to...kiedy?
- Justro...
- Ale jutro...przecież jutro są...ja pierdole...
- Musimy to jakoś załatwić...Justin...
- Dobra, daj spokój...chodźmy już lepiej, Alice zacznie się niepokoić...
Gdy usłyszałam jego słowa, panika opanowała moje ciało. Zobaczą mnie, zobaczą... Nie myśląc długo złapałam za pierwsze drzwi i...otwarte! Weszłam (jak sie później okazało) do schowka na szczotki. Za przyciemnioną szybą ujrzałam tylko ich głowy, które zaraz zniknęły w dalszej części korytarza. Przez dalszą część dnia unikałam tej dwójki, w obawie że któreś z nich, coś ze mnie wyciągnie.
***
Trochę wystraszona i udałam się do budynku szkoły. Dzisiaj wybrałam się pieszo, próbując przemyśleć wczorajsze wydarzenia, które wzbudziły we mnie jednoznaczne podejrzenia, ale przecież na razie, nie mogę nic sugerować. Stańcie na moim miejscu. Twoja przyjaciółka i partner, nie chcą ci czegoś powiedzieć i do tego rozmawiają o jakiejś "niej" za twoimi plecami. Podejrzenia same się nasuwają. Wchodząc do szkoły, poczułam tą aurę wszelakiego podniecenia. Dzisiaj nikt się ze mną nie przywitał, silne ramiona nie oplotły mnie przy szafce, nie dostałam przytulasa od mojej najlepszej przyjaciółki...To wszystko składało się w jedno...
Najgorsze jest to, że każdy o tym wiedział...tylko nie ja.
Odwróciłam się w stronę korytarza, patrząc na obcych mi ludzi ze łzami w oczach. Może weźmiecie mnie za egoistkę, ale te wydarzenia naprawdę mnie przytłoczyły...wcześniej to one, podtrzymywały mnie przy życiu. Gdy w spokoju ducha przechodziłam przez środek korytarza, usłyszałam słowa Justina "Cześć kochanie". Odwróciłam się z nadzieją, lecz po chwili spostrzegłam, że chłopak patrzy nie na mnie, a poza mną... Zmarszczyłam czoło, o co w tym wszystkim chodzi...
Nim zdążyłam choćby chwilę o tym pomyśleć, o moje ramię otarła się piękna dziewczyna o kasztanowych włosach, była uśmiechnięta, modnie ubrana... Podeszła do Justina obdarowując go namiętnym pocałunkiem w usta, przytuliła go, co on odwzajemnił. Kiedy trwali tak w uścisku, spojrzał na mnie ostatni raz. Miał kamienny wyraz twarzy, tak jakby nic go nie ruszało. Gdy tylko ujrzał wyraz mojej twarzy i łzy jak grochy, spływające samotnie, a później lądując na posadzce - nie wytrzymał, nie mam pojęcia, do dziś, dlaczego zadał mi taki ból. Wyrwał się z jej uścisku i jakby nigdy nic, podszedł do mnie, złapał w ramiona moje drobne ciało i pocałował z całych sił, oddając mi całe swoje uczucie...lecz ja...ja już nie wierzyłam w nic...Oglądałam dziewczynę za nami, zesztywniałą, pełną niedowierzania. Po tym cały przedstawieniu, które odstawił, odkleił się wreszcie ode mnie...czekał aż coś powiem, na moją reakcję...a ja? Ja wiedziałam co mam zrobić...
Ze łzami w oczach wylewałam z siebie potok niezrozumiałych i czasem wulgarnych słów...ostatnie moje zdanie brzmiało :
- Spierdalaj z mojego życia frajerze i lepiej więcej nie pokazuj mi się na oczy - po czym uderzyłam go z całej siły w twarz i wybiegłam ze szkoły, cała rozstrzęsiona...
_____________________________________________________
Jak mówiłam macie wyjaśnienia :
Miałąm ferie całe zawalone, wycieczki, nie wycieczki. Postanowiłam odpuścić te dwa ostatnie dni i odpocząć, więc piszę dopiero dzisiaj. Jeśli ktoś tu jeszcze jest, proszę o zostawienie komentarza :)
Od dzisiaj rozdziały będą pojawiać się regularnie w weekendy, ponieważ tylko wtedy mam czas, niestety. Pozdrawiam wszystkich wiernych czytelników mojego ff i do następnego :)
Za wszystkie błędy, literówki czy pomyłki w fabule, bardzo przepraszam :)
Od dzisiaj dodaję muzykę do rozdziałów! <3
Mój ask: Unikatum
xoxo
10 KOM = NN
Super rozdzial czekam na next :)
OdpowiedzUsuńCo się właśnie stało? Błagam, powiedz, że to jakiś jej sen....
OdpowiedzUsuńJustin miał jakąś laskę? O co chodzi z Madison? Ona o wszystkim wiedziała? Uhh... xD
Rozdział cudowny, jesteś genialna!:* Rozdziały mogą być nawet co miesiąc, ja i tak będę czytać o ff, ponieważ jest genialne!
Czekam na kolejny:**
too-easy-love.blogspot.com
Cudowny i czekam nn
OdpowiedzUsuńJeejciu... Ale się porobiło... O co chodzi z tą laską... Wszyscy się jej boją...? Kurcze trzymasz w niepokoju... :D Rozdział cuudowny ;3 Życzę duużo weny no i szybko kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńJejku musisz to naprawić błagam błagam blagam😭 jak zwykle rozdzial świetny ale aż mi sie smutno zrobilo💔💖
OdpowiedzUsuńkocham <3 tylko szkoda że krótkie takie i nie rozumiem zachwania jussa :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam :* Ale fajnie gdyby byly dluzsze :3
OdpowiedzUsuńPostaram się w następnym trochę rozwinąć. :)
UsuńKochammmm
OdpowiedzUsuńBoskie. Czekam na next.
OdpowiedzUsuń