wtorek, 23 grudnia 2014

{2} Memories come back

   - Justin opowiedz mi coś o...o sobie - powiedziałam. Zerknęłam na jego zdziwioną twarz...
- Ale...w jakim sensie?
- Nie ważne...nie potrzebnie pytałam... - już miałam odchodzić, gdy delikatnie złapał mnie za ramię i pociągnął w swoją stronę, obracając mnie ku sobie.
- Jestem Justin Drew Bieber, chodzę do 4 klasy technikum West High, mam siostrę Jazmyn i brata Jaxona, mieszkam na Manhattanie, mam 19 lat - uśmiechnął się - coś jeszcze?
- Nie musiałeś...dzięki, chciałam tylko...wiedzieć - jąkałam się.
   Spojrzałam mu w oczy. Jego twarz niebezpiecznie zbliżała się w stronę mojej. Gdy dzieliły nas milimetry, uratował mnie dzwonek na lekcję. Złapałam go za rękę i ruszyłam w stronę naszej klasy.
- Chodźmy, bo się spóźnimy...chyba tego nie chcesz?
- Czemu nie? Urwać się z pierwszej lekcji...
- Idziemy...
- Dobra - przeciągnął i ruszył za mną.
   Mieliśmy matematykę. Zza rogu ujrzałam tylko jak drzwi klasy się zamykają. Pobiegłam nadal trzymając Justina za rękę w ich stronę i poprawiając z grubsza włosy, weszłam do pomieszczenia. Nauczycielka spojrzała w naszą stronę przymrużając lekko wzrok.
- No proszę...panie Bieber! Pierwszy dzień w szkole, a ty juz robisz kłopoty nowej koleżance.
- Byliśmy u dyrektora pani Higgins, przepraszamy.
- Masz szczęście Bieber, siadajcie w ostatniej ławce...ale gdy tylko usłyszę jakiekolwiek rozmowy, rozsadzę was!
- Dobrze dziękujemy - powiedział chłopak z uśmiechem.
   Szłam za nim do ostatniej ławki starając się olać wzrok wszystkich, który był zwrócony na nas. Siadłam koło okna i wyciągnęłam z torby matematykę.
- Otwórzcie podręczniki na stronie 8... - mówiła nauczycielka, której i tak nikt nie słuchał.
- Ej, Alice...robisz coś po szkole? - usłyszałam szept Justina.
- Nie, a co? - zapytałam także szepcząc.
- Jak chcesz mogę cię oprowadzić po mieście...hmm? - mrugnął do mnie.
- Nie ma sprawy - usmiechnęłam się.
-...rozwiążcie podane nierówności...- kontynuowała pani Higgins.
   Lekcja minęła zaskakująco szybko, nie wspominając o tym, że spędziłam ją na pisaniu karteczek z Justinem. Naprawdę świetnie mi się z nim rozmawia. Na przerwie obiadowej zaczepiła mnie Madison, którą spotkałam ostatnio na ulicy.
- O cześć, w końcu cię znalazłam, do której klasy chodzisz?
- Do 4 a ty?
- Do 3 - skrzywiła się - no, ale chociaż będziemy widywać się na przerwach.
- Mam nadzieję.
- Co robisz po szkole?
- Oj, przepraszam ale już się umówiłam.
- A z kim? - na twarzy dziewczyny widać było podekscytowanie.
- Z Justinem...
- Bieberem? Nie przesłyszałam się? Najprzystojniejszym chłopakiem w szkole? Ty go zaprosiłaś?
- Nie...on zaproponował, że oprowadzi mnie po miescie więc...
- Ale ty masz szczęście dziewczyno! Z całej szkoły wybrał ciebie...on jeszcze nigdy nie miał dziewczyny z tąd.
- Spokojnie Madison. Przecież to nic takiego...może chce się tylko...zaprzyjaźnić? - sama w to nie wierzyłam.
- W którym ty wieku żyjesz? Przecież każdy by wiedział, że to tylko pretekst. Wiesz o co chodzi...
- Nie ważne, idziesz jeść?
- Okey...
   Doszłyśmy na stołówkę i usiadłyśmy przy pierwszym, wolnym stoliku. Po chwili dosiadł się do nas Justin. Madison zastygła w bezruchu, otwierając szeroko oczy.
- Hej Alice...kto to?
- To Madison, jest trochę...
- Nic mi nie jest! Już żyję, żyję...
- No to, Al, wybieramy się gdzieś po szkole?
- Tak, tak jak wspominałeś.
   Resztę przerwy spędziliśmy w miłej ciszy. Mi i Justinowi uśmiech nie schodził z twarzy, a Madison co chwila zerkała na chłopaka z wytrzeszczonymi oczami. Co w nim jest takiego niezwykłego? Pomijając lśniące, blond włosy. Styl ubierania, który tak lubię i karmelowe tęczówki, w których można się rozpłynąć. Jego szczery uśmiech i anielski głos...o czym ja do jasnej cholery myślę?! Przecież to nieprawda! Ja wcale o nim tak nie myślę! Ale te jego oczy...

***

   Po zajęciach pożegnałam się z Madison i udałam się z Justinem w stronę centrum. Chłopak pokazywał mi wszystkie ciekawe miejsca i opowiadał ich wspaniałe historie. Mówił to z takim zapałem i werwą, że aż nie miałam odwagi żeby mu przerwać. Podczas jego monologów wpatrywałam się w twarz mojego towarzysza i tylko się uśmiechałam. Około godziny 18, siedliśmy na ławce w central parku. Trwaliśmy w bezruchu kilka dobrych chwil, gdy Justin objął mnie opiekuńczo ramieniem. Patrzyłam w dal zastanawiając się nad aktualnym sensem mojego istnienia. Czy jest sens dalej ciągnąc te wszystkie kłamstwa? Jak długo mogę sądzić, że wszystko jest idealnie? Dzisiaj, pierwszy raz od dawna uśmiechałam się. Dzięki Justinowi i Madison. Nie zdaję sobie sprawy jakie szczęście trzyma mnie teraz w swoich ramionach. Po moich policzkach spłynęła samotna łza. Za nią wydostały się kolejne, aż w końcu nie mogłam powstrzymać płaczu. Justin spojrzał na mnie zdziwiony. 
- Co się stało? Al... - nie zdążył nawet wypowiedzieć mojego imienia, ponieważ ja już biegłam z zamglonym przez łzy wzrokiem. Za sobą słyszałam tylko jego krzyki. Nagle poczułam mocne ręce w talii, mój wybawca odciągnął mnie w tył. Otarłam oczy ze słonego płynu, a przed sobą zobaczyłam pędzący tramwaj. Dosłownie przed moim nosem. Odwróciłam się w stronę nieznajomego, który nadal podtrzymywał moje drobne ciało. Gdy zobaczyłam tą znajomą twarz od razu zachciało mi się uciekać. Patrzył się na mnie niewzruszony. Lustrował mnie swoim obrzydliwym wzrokiem, bałam się jak nigdy dotąd. Do moich oczy znowu napłynęły łzy. Zaczęłam płakać jak dziecko. Jego uścisk był silny, niedałabym rady wyrwać się z jego dłoni. Spojrzałam mu w oczy.
- Myślałaś, że się nie spotkamy? Mówiłem : ja zawsze cię znajdę kochanie.
   Obejrzałam się na około szukając jakiejkolwiek pomocy. Na swojej drodze napotkałam karmelowe tęczówki Justina. Wpatrywał się w nas z niepewnością. Pomóż mi...proszę...

__________________________________________________

Kolejny taki krótki :/ Przepraszam :c Postaram się to poprawić, niestety nie miałam teraz za wiele czasu. Następny rozdział przewiduję dopiero po świętach ;)
Mam nadzieję, że wytrzymacie ;d Życzę wam Wesołych Świąt i bogatego Mikołaja :)
Trochę się narobiło co? xd

>>Kto uratował Alice przed pędzącym tramwajem?<<
>>Dlaczego nasza bohaterka, tak bardzo się go boi?<<
>>Czy Justin pomoże Alice uwolnić się z uścisku nieznajomego?<<

5 KOM = NN


10 komentarzy:

  1. Jeju, Justin wydaje się taki kochany i uroczy. <3 Nie wyobrażam go sobie jakoś złego chłopaka, jak to powiedział dyrektor xD
    Ten nieznajomy.... Oby Justin jednak jej pomógł w jakiś sposób:)
    Czekam na kolejny, cudownie piszesz:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :). Ty też świetnie piszesz <3

      Usuń
  2. Zapraszam na ff o Harry'm "Psychic Love" ! http://psychic-love-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę nie spamuj, bo będę musiała usuwać twoje komentarze. :)

      Usuń